środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 17

Peter poczuł łokieć Eileen napierający na jego klatkę piersiową. Chłopak uśmiechnął się. Mały kotek którego Gryfon dostał wczoraj w prezencie, leżał na brzuchu dziewczyny wstając i upadając na łóżko w momencie gdy Ślizgonka się przewracała. Potem szybko wdrapywał się na Petera i skakał z powrotem na miejsce w którym wcześniej spał. Eileen chwyciła chłopaka za włosy.
-‭ ‬Za pięć minut ma Cię tu nie być,‭ ‬albo wylądujesz na podłodze,‭ ‬znowu.- syknęła.
Gryfon tylko wzruszył ramionami, jednak po chwili wyleciał z łóżka i z hukiem upadł na drewniane panele. Po chwili dziewczyna wstała i z małym Pete'm poszła do kuchni. Peter wstał, otrzepał się z kurzu, szybko narzucił na siebie ubrania i także poszedł na śniadanie. Przy stole siedziała już Ślizgonka, kot żłopał mleko z miski ustawionej w kącie, a Phill krzątał się po kuchni. Gryfon usiadł i zobaczył że Eileen mówi coś patrząc na niego, ale jego uszy były zatkane i praktycznie nic nie słyszał. Ujrzał też to ironiczne spojrzenie. Po chwili rudy kociak podszedł do swojego pana, wczepił się pazurkami w jego nogawkę i zaczął się wspinać parę razy upadając z powrotem na podłogę.
W końcu udało mu się jednak wejść i położyć na kolanach Petera. Po paru minutach Eileen wstała i poszła do łazienki. W momencie w którym zamknęły się Phill szybko odsunął krzesło, wstał i usiadł obok Gryfona.
-Kochasz ją?-spytał.
Chłopak był zaskoczony, na usta cisnęła mu się odpowiedź twierdząca, jednak w ostatniej chwili powstrzymał się i wydusił:
-Nie proszę pana, jest dla mnie jak siostra.
-Jaki ja tam dla Ciebie pan, mów mi Phill, a co do Eileen. Jak siostra, powiadasz? Trudno, wyznam ci, że miałem cichą nadzieję że to coś więcej niż przyjaźń. Posłuchaj mnie Peter. Mam do Ciebie prośbę. Chroń ją. Nie podobają mi się jej przyjaciele.-mówił mężczyzna.
-O...oczywiście, Phill. Postaram się.- odpowiedział dalej zaskoczony chłopak.
-Obiecujesz? Dobrze ci z oczu patrzy. Myślę że porządny z ciebie facet.- powiedział Phill i odszedł od Petera.
-Tak, obiecuję.-odpowiedział Gryfon i także wstał. Chłopak pomógł ojcu Eileen posprzątać po śniadaniu. Po chwili z łazienki wyszła Eileen.
-Peter, gotowy do wyjścia?-spytała.
Chłopak kiwnął głową, wszedł do przedpokoju, założył skórzaną, czarną kurtkę.
Półgodziny później czarodzieje byli już na dworze. Spacerowali ulicami, aż w końcu doszli do parku. Wszędzie był biały puch. Zakrywał zielone, stalowe latarnie, żelazne ławki i gałęzie drzew. Po parku spacerowała dość duża ilość psów. Wszystkie hasały radośnie, od czasu do czasu turlając się w śniegu. Czarodzieje szli alejką rozmawiając i śmiejąc się. Nagle Gryfon poczuł jak traci równowagę i wpada w jedną z największych zasp w parku. Szybko się wygramolił i zaczął biec za uciekającą Eileen. Chłopak był wysportowany, więc szybko ją dogonił. Dziewczyna przeleciała nad nim i zaczęła zasypywać go śniegiem. Peter nie protestował, śmiał się wniebogłosy razem z nią.
Czuł zimno i wilgoć na całym ciele. Słyszał jednak wszystko co się dzieje wokół niego. Usłyszał głos Eileen wołającej "Chyba ktoś tu jest!" i kroki dzieciaków. Poczuł szturchnięcie w stopę. Poczuł je parę razy. Domyślał się planu ślizgonki. W końcu wyskoczył ze śniegu krzycząc ile sił w płucach.
Widział nastolatków tylko jakieś trzy, cztery lata młodsze od siebie. Wszyscy wrzasnęli na jego widok. Co niektórzy nawet uciekli. Czarodzieje śmiali się przez następne parę minut. Dołączyli do wznowionej po chwili bitwy na śnieżki. Bawili się świetnie. Peter śmiał się za każdym razem kiedy trafiał jakiegoś dzieciaka prosto w twarz. Robił to dość często więc o mało się nie udusił. Od tego śmiechu dostawał zawrotów głowy. Trafił też w twarz parę razy Eileen, ale zaraz potem ona podchodziła do niego i go nacierała. Chłopak śmiał się też wtedy. W końcu zaczęło się ściemniać. Latarnie zaczęły się rozświetlać. Wracając do domu czarodzieje spotkali siostrę Petera idącą z jakimś mężczyzną za rękę. Peter zdziwił się.  Siostra nic nie mówiła mu o tym że ma chłopaka.Eileen odeszła do gabloty jakiegoś sklepu. Kobieta powiedziała coś do partnera, ten puścił ją i usiadł na pobliskiej ławce nie zwracając uwagi na śnieg którym była pokryta.
-Cześć...Co ty tu robisz? Miało nie być cię w domu. Co to za facet?-pytał Gryfon.
-Peter, posłuchaj. Nie chciałam ci tego mówić. To jest Brian. Wprowadził się do mnie niedawno.
Braciszku, muszę ci coś powiedzieć...-zaczęła kobieta.
-To dlatego nie mogłem do ciebie przyjechać? On mieszka u ciebie zamiast mnie?-pytał dalej Peter.
-Tak, nie chciałam mówić ci tego wprost. Bałam się że źle to przyjmiesz. Nie możesz...-znów zaczęła.
-Dłużej z tobą mieszkać? Bałaś się? Słusznie, ale teraz jest gorzej. Jakbyś powiedziała mi wcześniej to może jeszcze bym ci to wybaczył. Ale teraz jak mnie okłamałaś?-przerwał jej chłopak.
-Peter, posłuchaj, czas leczy rany.-powiedziała siostra Gryfona.
-Nie, wcale tak nie jest. Mieszkajcie sobie razem. Najwyżej po skończeniu szkoły będę mieszkał na ulicy. Niech wam się wiedzie. Cześć.-powiedział wściekły Peter i odszedł. Chwycił Eileen mocno za rękę i pociągnął ją w stronę mieszkania jej ojca milcząc przez całą drogę. Wieczór minął im miło. Atmosfera poprawiła się przy obiedzie. Reszta dnia zleciała im szybko.

2 komentarze:

  1. Następnym razem jak będę chciała Cię poganiać, to mi nie pozwól... Część rzeczy za bardzo w skrócie. Trochę pozmieniałeś niektóre z rzeczy, które pisałam (ona weszła do tego sklepu, np.)
    Stwierdzenie, że "czas leczy rany" w tym wypadku jest słabe ;p
    Krótko ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza tym jak dla mnie powinna go przeprosić - w końcu go wyrzuca z domu, poniekąd. Trochę to naciągane, że zostawia brata dla faceta. mam nadzieję, że w końcu wyjaśnisz o co chodzi z nią i tymi tajemnicami (praca, rodzice)

      Usuń