W drodze do szkoły Peter trochę rozmyślał o tym że za 10 miesięcy opuści mury tej szkoły na zawsze. Że chociażby do niej wrócił to nie jako uczeń. Myślał też o czekających go w tym roku Owutemach. Peter bardzo pragnął zostać aurorem więc jego wybór padł na obronę przed czarną magią, eliksiry, transmuatcję i zaklęcia. Jego przemyślenia przerwało szarpnięcie. Chłopiec ruszył do zamku. Po drodze do wielkiej sali spotkał panią Godlook.
-Gdzie są pańskie szaty panie Gripple ?
-Wie pani, pani profesor. Padłem ofiarą złośliwego żartu. Mianowicie moje szaty powieszone zostały przez centaury na wysokich drzewach zakazanego lasu.
-Jeszcze nawet nie rozpoczęliśmy roku szkolnego, a pan już sobie grabi, panie Gripple. Pańskie wybryki źle wpływają na zdrowie nauczycieli. Nie wiem dlaczego został pan prefektem.
-Dziękuję pani profesor, za tę jakże poruszającą falę komplementów. Do widzenia.
-Do widzenia panie Gripple i żebym nie widziała pana na oczy do końca uczty w wielkiej sali.
-To da się zrobić pani profesor !- krzyknął chłopiec na progu wielkiej sali. W owej sali zgromadziła się nie mała populacja uczniów i rada pedagogiczna. Po środku "belfrowskiego" stołu siedział dyrektor. Peter szybko usiadł przy stole gryfonów. Ledwo co zdążył na ceremonie przydziału. Jego wzrok w tym momencie przykuła plakietka identyczna jak jego. Żeńskim prefektem gryfonów okazała się być ładna dziewczyna o imieniu Rose. Peter wypytał o nią trochę przyjaciół. Zauważył też, że Matt, którego poznał dwa lata temu się z nią przyjaźni. Zwykle głodny Peter nie miał jakoś apetytu. Po uczcie Peter wraz z nowo poznaną Rose odprowadził gryfonów do wieży. Uśmiechnął się gdy dziewczyna wypowiedziała przy obrazie Grubej Damy hasło "crustulum". Czytał czasami książki o martwej łacinie. Hasło to po łacinie oznaczało po prostu "ciastko". Gdy portret odsunął się, chłopiec i Rose weszli do pokoju wspólnego wraz z wszystkimi innymi gryfonami. Na progu między wąskim korytarzem a pokojem obrócił się na pięcie i już chciał coś powiedzieć gdy nagle zobaczył dziewczynę która tak bardzo spodobała mu się w pociągu."Albo do tej pory byłem ślepy albo ona jest nowa co raczej nie jest możliwe" pomyślał. W każdym razie obrócił się z powrotem i przepuścił młodych czarodziei przez próg przy okazji "zupełnie przypadkowo" podpalając jednemu z pierwszoroczniaków spodnie. Prawie wszyscy wybuchli śmiechem. Poza Rose i tajemniczą dziewczyną z Hogwart Express. Peter szybko ugasił płonący materiał i skoczył na fotel przy kominku obok Rose. Bardzo chciał ją przytulić chociaż sam nie wiedział dlaczego. W końcu tej chęci udało się przełamać jego silną wolę i stało się. Przytulił ją. Zupełnie niespodziewanie. Bez powodu. Dziewczyna była bardzo zdziwiona zachowaniem rudowłosego chłopaka. Jakoś tak wyszło że rozmawiali potem całe trzy godziny.
No niee, tu już psujesz ten efekt, który był przy poprzedniej notce.
OdpowiedzUsuńOwszem, początek jest w porządku. Rozmowa z nauczycielką trochę dziwna, ale niech będzie - dowiadujemy się, że Pete jest niepokorny. (poza tym Godlook? Boski wygląd? o.O skąd Ci się to wzięło?)
Końcówka... mieszasz postaci Rose i nowej. Dobrze by było, jakbyś czasem zastąpił imię "Peter" np. słowem chłopak, a nie np dwa zdania pod rząd piszesz z imieniem. (" Zwykle głodny Peter nie miał jakoś apetytu. Po uczcie Peter wraz z nowo poznaną Rose odprowadził gryfonów do wieży.") i stylistyka się sypie.
Dopiero poznał obie, tak? I już ją przytula? Zanim tak na dobrą sprawę się do niej odezwał? Poza tym jej reakcja też nie jest taka, jaka powinna być reakcja dziewczyny (każda normalna dziewczyna spojrzałaby się na niego jak na debila, lub pomyślała, że zbok)
"Jakoś tak wyszło że rozmawiali potem całe trzy godziny." no dobra, fajnie, gadać mogli, ale trochę mi brakuje przed tym zdaniem i w między czasie.
Cóż, trochę po Tobie jeżdżę, ale wiesz, po poprzednim rozdziale, gdzie widać, że masz potencjał dajesz coś takiego? ;p
Liczę, że dalej będzie lepiej. I dłużej.