sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 12

Peter poczuł na swojej twarzy ciepło. Ciepło, którego nie czuł od początku zimy. Od jego skóry odbijały się promienie słońca. Chłopak powoli otworzył oczy. Ujrzał przed sobą piękną twarz. Piękną, pomimo czerwonych oczu. Czuł na twarzy oddech Eileen leżącej obok niego. Właściwie nic od nocy się nie zmieniło. Dziewczyna dalej była w niego wtulona tak mocno jak tylko potrafiła. Normalny chłopak w takiej sytuacji wyrwał by się jej z objęć i wyskoczył z łóżka, jednak Peter nie był normalny. Był czuły, choć nie wyglądał. Czuł że łączy go z Eileen coś więcej niż przyjaźń. Jedno pytanie nie dawało mu spokoju. "Dlaczego nie powiedziała o tym wszystkim Dylanowi? Uznała że nie warto go tym dręczyć? Czy że skoro nie pyta to go to nie obchodzi?". Pewnie gdyby Peter nie zapytał też by się nie dowiedział. Jednak miał dość tego że Eileen czuje się źle. Miał dość przygnębionej dziewczyny. Chciał jej pomóc. Ślizgonka która zawsze była pogodna i na swój sposób zawsze wesoła, była teraz pogrążona w rozpaczy. Peter nie potrafił jej zrozumieć. Nigdy nie dręczyło  go uczucie że może stracić kogoś tak mu bliskiego. Nie znał rodziców, więc nie wiedział jak to jest. Czuł jednak jakąś więź między nim a Eileen. Była prawie taka jak on. Może trochę bardziej podporządkowana zasadom. Peter zawsze je łamał. Odkąd pamięta. Od zawsze sprzeciwiał się prawu jakie panowało w Hogwarcie. Przestał nawet nosić mundurek. Nauczyciele przestali na to zwracać uwagę. Był rok, w którym chłopak wylądował za to parę razy u dyrektora, jednak te wizyty nic nie dały. On dalej był przeciw. Eileen puściła chłopaka. Peter wstał i poszedł w stronę kuchni. Miał zamiar zrobić śniadanie, co nawet nieźle mu wychodziło. Problem był w tym, że był w tej kuchni po raz pierwszy w życiu i nie wiedział gdzie co jest. Zaczął szukać po szufladach. Wreszcie w jednej z szuflad udało mu się znaleźć patelnie. Zajrzał do chlebaka. Pojemnik był zupełnie pusty.  Piekarnia była niedaleko więc gryfon wyszedł i za parę minut wrócił z ciepłym jeszcze, francuskim pieczywem. Chłopak wziął masło z lodówki, wyjął nóż, pokroił chleb i posmarował go. Znowu zajrzał do lodówki. Były w niej resztki bekonu. Peter wyjął je, pokroił i wrzucił na patelnię. Przycisnął pokrętło kuchenki i wyszeptał "Perriculum" celując w palnik różdżką. Zastanawiał się czy przyjaciele którym nie powiedział nic o wyjeździe martwią się o niego. Pomyślał co robią Rose i Tom. Chłopak zamieszał zrumieniony bekon i wysypał go na talerz. Na rozgrzaną patelnię wrzucił kromki francuskiego pieczywa posmarowane masłem. Po kilku minutach masło roztopiło się, a chleb przypiekł. Peter zdjął przygotowane grzanki z patelni i obłożył bekonem. Chłopak ponownie otworzył lodówkę. Nie było w niej jajek które także chciał usmażyć. Wpadł też na genialny pomysł zrobienia Eileen gorącej czekolady. Musiał więc przejść się do sklepu który na szczęście znajdował się blisko. Po chwili chłopak wrócił do domu z jajkami i dwiema tabliczkami mlecznej czekolady.
Rozbił skorupki jajek i wrzucił na rozgrzaną dalej patelnię. Sięgnął do szuflady z której wcześniej ją wyciągnął i pokruszył czekoladę do wyciągniętego rondelka. Wstawił go na palnik, który o dziwo nie potrzebował interwencji magii by się rozpalić. Peter wyciągnął jajka drewnianą łopatką i zaglądał co chwilę czy przypadkiem czekolada się nie rozpuściła. Grzanki wyglądały naprawdę niesamowicie. W końcu gorąca czekolada została przelana do kubka. Chłopak wszystko postawił na tacy i zaniósł Eileen do sypialni.

1 komentarz:

  1. Podoba mi się <3 Bardzo bardzo.
    Nie sądziłam, że Pete może być tak troskliwy. Nie, żebym wiedziała, co piszesz ;p
    No to teraz powinnam się pospieszyć z pisaniem...?

    OdpowiedzUsuń