Peter powoli wyszedł z męskiego dormitorium. Schował mapę huncwotów do kieszeni i zbiegł po schodach. W pokoju wspólnym nie było Matta. Zdołowana Rose siedziała na sofie przed kominkiem. Tom czytał książkę "O klątwach i urokach-co warto wiedzieć". Blondyn spojrzał tylko na przechodzącego obok Petera i wrócił do lektury. Rudowłosy gryfon przeszedł szybko przez cały pokój zostawiając za sobą tylko chłodny podmuch powietrza. Peter szybko zbiegł po schodach na parter i wbiegł na dziedziniec mijając masę pierwszoroczniaków grających w pchełki. Na ławkach siedziało parę "stad" dziewczyn. Wszystkie gapiły się na niego jakby pierwszy raz go widziały. Chłopak nie zwracając na nie jednak uwagi pobiegł dalej. Zbiegł po zboczu wzgórza. Zatrzymał się dopiero przy chatce gajowego. Uświadomił sobie że jeśli ten go zobaczy to będzie koniec. Chłopak będzie musiał wrócić z powrotem do zamku. Postanowił więc się skradać co wychodziło mu całkiem nieźle. Udało mu się obok chatki przejść niepostrzeżenie. Peter szybko wbiegł do zakazanego lasu. Wyciągnął z kieszeni mapę i wyszeptał: "Uroczyście przysięgam że knuje coś niedobrego". Na mapie pojawiła się Eileen. Była niedaleko. Chłopak ruszył w stronę śladów zostawianych przez ślizgonkę na mapie. Po chwili był na miejscu.
-Czeeeść!-zawołał.
-Cześć.-odpowiedziała Eileen.
W tym momencie coś zatrzymało Petera. Coś sprawiło że stanął bez ruchu. "To ta bluza" pomyślał.
"Tak! To na pewno ta bluza! To ona!". Chłopak przypomniał sobie wakacyjny incydent z kilkoma typami spod ciemnej gwiazdy i dziewczyną którą uratował. Wtedy wydawała się zupełnie inna. Była przesiąknięta strachem. Jej głos całkowicie zmienił swoją barwę pod jego wpływem. Peterowi bardziej pasowała do Hufflepuffu lub do Ravenclawu niż do Slytherinu. Była inna niż reszta ślizgonów. Bardziej czuła i sentymentalna. Właściwie nawet podobała się rudemu Gryfonowi.
-Co tak stoisz? Chodź tu!-wyrwał go z zastoju głos Eileen.
-Już idę...-powiedział Peter i pomaszerował do drzewa pod którym siedziała ślizgonka.
Zielonooka dziewczyna rzuciła mu kieliszek i kazała usiąść. Eileen trzymała między kolanami butelkę ognistej whisky. Chłopak sięgnął po nią i oberwał po łapach.
-Ej! Za co?-spytał oburzony gryfon.
-Przepraszam, jestem wyczulona od pewnego przykrego incydentu.-odpowiedziała ślizgonka.
-Ten incydent miał miejsce w wakacje jak mniemam ?-spytał Peter spoglądając na Eileen.
-Tak. Uratował mnie wtedy jakiś chłopak. W ciemnościach widziałam tylko jego...-odpowiedziała ślizgonka.
-Rude włosy...ja pamiętam twoją bluzę.-przerwał jej rudowłosy chłopak.
Dziewczyna ni stąd ni zowąd go przytuliła.
-Dziękuję.-wyszeptała.
-Ale nie myśl, że dzięki temu będę dla ciebie bardziej miła.-dodała po chwili.
Miałam nie komentować, bo nie mam czasu, ale trudno.
OdpowiedzUsuńKrótko, ale bardzo dobrze :D
Końcówka już w ogóle mi się podoba, ale nie sądziłam, że napiszesz to beze mnie... buu.
Cóż, więcej napiszę jak wrócę, bądź jak będę w szkole ;)
A teraz uciekam, bo dziś już nie uda mi się uniknąć szkoły.
Dobra, wracając do tematu - pora się przyczepić.
UsuńUważasz, że ona siedzi zimą (w lesie co prawda), ale w samej bluzie ?
Poza tym przypominam, że ona wiedziała o tym, że to był on, od tej pierwszej lekcji eliksirów.
Ale sprytne - wyszło na to, że teraz dopiero się zorientowała. Ale chyba nie tak miało wyjść, więc za pewne u siebie to zmienię ;p
Ogólnie wiesz już, że końcówka mi się podoba <3
No w końcu to ślizgonka a nie wafel! Peter też siedzi w płaszczu na t-shircie.
OdpowiedzUsuńNapisałam. Możesz pisać dalej, ale nawet nie próbuj jej upić, ani nie próbuj za szybko skończyć tej jakże miłej wycieczki do lasu ;p a najlepiej poczekaj na mnie z pisaniem ^^
OdpowiedzUsuń