Peter widział że śniadanie smakuje Eileen. Dziewczyna podzieliła się z nim. Gryfon miał zamiar iść sobie zrobić ale ona była szybsza i wręczyła jedną grzankę. Zjadła wszystko, do ostatniego kęsa, po czym chwyciła za kubek wypełniony gorącą czekoladą. Wypiła ją szybko, tak szybko, że Peter spojrzał na nią z troską, czy przypadkiem nie poparzyła sobie języka. Patrzył też na nią tak z powodu współczucia. Z powodu tego, że jej ojciec jest w ciężkim stanie w szpitalu. Dziewczyna spojrzała na niego, otuliła się szczelniej kołdrą i oparła się o ścianę, jakby nie miała zamiaru przez cały dzień wstać.
-O której idziesz do ojca?-spytał chłopak.
-Nie wiem jeszcze.-odpowiedziała Eileen.
-Pomyślałem że może...mógłbym pójść z tobą.-zaproponował Peter.
-Jasne, czemu nie.-odpowiedziała dziewczyna.
-Zgaduję że chciałabyś jeszcze poleżeć, zostawię cię samą.-powiedział chłopak po czym wyszedł.
Wchodząc do kuchni, machnął różdżką i wszystkie naczynia zaczęły same się zmywać. szybko po Peter chciał wziąć prysznic. Poruszał się po mieszkaniu tak pewnie jakby było jego. Otworzył drzwi od razu trafił do błękitnej łazienki z kafelkowymi ścianami. W rogu znajdował się prysznic. Chłopak zrzucił z siebie ubrania, ociągnął zasłonę kabiny i wszedł do środka. Umył się szybko, wyszedł powoli z kabiny, chwycił ręcznik wiszący obok i wytarł się. Wychodząc z łazienki trochę się zapomniał, gdyż wyszedł z niej w samych bokserkach. Na szczęście Eileen nie wyszła z sypialni. Peter poszedł do swojej tymczasowej sypialni i założył świeże ubrania. Wyszedł z pokoju, przeszedł przez korytarz i nacisnął klamkę sypialni ślizgonki. Już chciał mówić jest że mogą iść lecz ona....spała. Chłopak uśmiechnął się i usiadł obok dziewczyny. Patrzył na nią, uśmiechała się. Jej wyraz twarzy sprawiał że wydawało się że wszystkie problemy ulatywały. Peter nie miał ich dużo, ale te które miał były dość poważne. Jego ojciec, czarnoksiężnik o którym mówił dyrektor. Chłopak mimo swoich problemów czuł że musi teraz podtrzymywać Eileen na duchu. Że potrzeba jest jej pomoc. Poza tym zbliżał się do niej coraz bliżej. Za każdym razem gdy ktoś obrażał ślizgonów Peter mówił, że nie wszyscy są tacy. Że żyją czarodzieje którzy jego zdaniem wcale tam nie pasują, a jednak tam są. Nie miał za złe nawet Dylanowi tego że rzucił na niego klątwę. Peter sam nie był czysty w tej sprawie. Chociaż był gryfonem to potrafił używać zaklęć czarnomagicznych, w tym większości klątw. Nie używał ich jednak przeciw czarodziejom z Hogwartu. Ćwiczył je tylko i wyłącznie na wypadek, gdyby musiał ich użyć podczas pracy jako auror.
Eileen ruszyła się. Powoli otwarła oczy i popatrzyła na Petera. Chłopak zobaczył że się rumieni. Próbowała to ukryć zrzucając na twarz swoje kruczoczarne włosy. Zrobiła to jednak zbyt wolno.
Gryfon wstał i po prostu wyszedł. Miał nadzieję, że ślizgonka sama zorientuje się która godzina i wyjdzie z łóżka. Tak się też stało. Po chwili otworzyły się drzwi, a zza nich wyszła Eileen, biegnąc do łazienki. Peter usłyszał szum wody. Po chwili dziewczyna wróciła. Chłopak pomógł ubrać się ślizgonce i narzucił na siebie płaszcz. Razem wyszli na mróz jaki panował na zewnątrz. Dziewczyna zamknęła drzwi. Para czarodziejów ruszyła w stronę szpitala. Po chwili znaleźli się tam,a kiedy weszli do środka, spoczął na nich wzrok pielęgniarek stojących przy sali w której leżał ojciec Eileen.
Dziewczyna znowu się zarumieniła. Po chwili czarodzieje weszli do sali. Na środku stało stalowe łóżko, a na nim leżał mężczyzna który wyglądał jakby tylko spał. Właściwie spał, tylko długo. Zdecydowanie zbyt długo dla Eileen. Ślizgonka usiadła obok niego, przywitała się z nim i zaczęła opowiadać, jakby jej ojcu nic nie było, jakby wcale nie był w śpiączce. Peter nasłuchał się na swój temat komplementów, o jakich nawet nie marzył. Nikt w życiu aż tak go nie pochwalał. Chłopak właściwie był zaskoczony opinią dziewczyny na swój temat. Peter usiadł obok Eileen. Ślizgonka oparła głowę o jego ramię. Siedzieli tak parę godzin. Nagle stało się coś zupełnie niespodziewanego. Mężczyzna otworzył oczy. Radość, którą Eileen okazała w tym momencie trudno byłoby ubrać w słowa. Gryfon pobiegł po pielęgniarki.
Znalazłam kilka błędów, ale teraz nie chce mi się ich szukać... No dobra, najbardziej rażący znajdę, to poprawisz. No dobra, nie znalazłam, a nie chce mi się czytać całości jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńOgólnie nie podoba mi się to, że wyszedł jak się obudziła. Po co ?
Nie ogarniam, więc nie wiem, czy coś jeszcze.